czwartek, 21 czerwca 2012

Przyjaciel Tomek

No i nadeszła ta wiekopomna chwila... Młody ma przyjaciela. Wymyślonego przyjaciela.
Każdy pewnie zastanawia się po co dziecku wymyślony przyjaciel. Ja właśnie to odkryłam :)
Mój pierworodny ma niebywałą tendencję do wygrywania w gry planszowe. Grać lubimy w chińczyka, nie pogardzimy tradycyjnym pasjansem, a i szachy nawet znalazły miejsce na półce z grami. Jednak dla Młodego chęć zwyciężenia przeciwnika i wygrania gry jest warta każdej ceny. Stara się zwyciężyć różnymi środkami, z oszustwami włącznie. My się porobić nie damy - próby oszustwa są szybko ukrócone. Jednak w przedszkolu próbuje jeszcze swoich sił w trudnej sztuce mataczenia i kombinowania. Ostatnia z nich, mająca miejsce na turnieju warcabów, skończyła się dość przykro - został wykluczony z rozgrywek ze względu na oszustwa. Tłumaczę, że gra się dla przyjemności, że najważniejsze jest wspólne spędzanie czasu, że los lubi się odwracać, ale strasznie opornie to idzie.
Młody postanowił podejść do sprawy inaczej. Od kilku dni non stop gra w różne gry ze swoim wymyślonym przyjacielem Tomkiem. Dyskutuje z nim, wymienia się uwagami. Dziś po raz pierwszy obserwowałam taką rozgrywkę szachową. Śmiechu miałam co nie miara. Te komentarze: "Mamo poczekaj, Tomek się musi skupić", "O nie, co on zrobił, wystawił mi się" i  śmieje się na całego.
Jednak decydującym momentem było, gdy wygrywając stwierdził : "Mamo nie przejmuj się, że Tomek przegrywa. On tak bardzo lubi przegrywać...". I wyższość przyjaciela wyimaginowanego nad rzeczywistym się wydała. On po prostu jest miłośnikiem przegrywania ;)
Chciałam namówić Młodego, żeby Tomka zwizualizował chociaż na rysunku, ale się nie udało. Może następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz