czwartek, 5 lipca 2012

Apogeum szczęścia

Wspólne spacery ze  szczenięciem dają nam wiele radości. A to poranna gimnastyka w pustym parku, a to łażenie po lesie czy wspólne harce na kocyku.
Ostatnio było trochę burzowo, trochę deszczowo. Jak wiadomo taka pogoda jest odpowiedzialna za powstanie błota, a błoto i kałuża od wieków służą za najlepszą naturalną zabawkę. We wtorek po deszczowej nocy ruszyliśmy do lasu uzbrojeni w kalosze. Miałam nadzieję na spacer, ale, jak okazało się po przybyciu na miejsce, nie spacer będzie główną atrakcją dnia. Na wybiegu dla psów w środku lasu było istne błotowisko, kałużowo-błotny raj dla dzieci! Nie myśląc wiele kazałam Młodemu ściągnąć spodnie i skarpetki, zostać w samych majtkach, t-shircie i kaloszach. Przez ponad godzinę używając pustej butelki, błota, kałuży i dziur, moje dziecko znajdowało się w zupełnie innym świecie i zupełnie innej czasoprzestrzeni - świecie kanałów, tuneli wodnych, betonowo-błotnej glajdy i sama nie wiem czego jeszcze... Ten uśmiech na twarzy, zaangażowanie, radocha, że można bezkarnie bawić się błotem - bezcenne... Po powrocie do domu i solidnej kąpieli usłyszałam: "Mamo to był najlepszy spacer na świecie!".
Jak niewiele dziecku do szczęścia trzeba... Szkoda, że my, dorośli, tak często o tym zapominamy - że najbardziej cieszą rzeczy najprostsze.


2 komentarze:

  1. Piotrek ma z Tobą prawdziwy raj na ziemi :) Mało która mama pozwoliłaby się dziecku bezkarnie pobrudzić, tym samym sprawiając tyle radości :) Super:) Nic tylko brać przykład:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie zawsze raj, choć często się to zdarza. A odkąd i ja mam kalosze... oboje mamy raj :)

    OdpowiedzUsuń