czwartek, 21 czerwca 2012

Francja

Przygotowywałam się do pracy w asyście Młodego, przeglądałam zdjęcia i prezentacje uczniów. Na widok fotki z wieżą Eiffla Młody wykrzyknął "Mamo to Francja, Paryż!" Zaskoczona wiedzą, okryta dumą mówię, że tak, i owszem, piękne miasto. Na co Dziecię bardzo przekonywująco: "Jak będę duży to zabiorę Ciebie i Tatę do Paryża. No i pojadę jeszcze ja i moja żona. No chyba, że moja żona będzie dużo pracować - wtedy pojadę z Wami sam, ona będzie chodzić do pracy."
Chyba facet już czuje jak się ustawić... ;) 

Miłości i miłostki

Młody notorycznie rozkochuje w sobie kobiety różnej maści. Nie ma tu znaczenia wiek, kolor włosów, miejsce spotkania czy stopień zażyłości. On po prostu jest łatwo kochliwy. Tydzień temu zakochał sie w Idze - koleżance z przedszkola. Zapytałam więc jak to się stało. Odpowiedź rozłożyła mnie na łopatki:
"Mamo zrobiłem Idze bukiet, dałem jej. Już mnie lubiła, ale jak zrobiłem jej drugi bukiet i podarowałem, to już była we mnie całkiem zakochana... No i czemu się śmiejesz? Znaleźliśmy gąsienicę, zbudowaliśmy jej domek, karmiliśmy i hodowaliśmy. Ja się naprawdę z Igą ożenię... Tym razem tak naprawdę będziemy mężem i żoną"

Przyjaciel Tomek

No i nadeszła ta wiekopomna chwila... Młody ma przyjaciela. Wymyślonego przyjaciela.
Każdy pewnie zastanawia się po co dziecku wymyślony przyjaciel. Ja właśnie to odkryłam :)
Mój pierworodny ma niebywałą tendencję do wygrywania w gry planszowe. Grać lubimy w chińczyka, nie pogardzimy tradycyjnym pasjansem, a i szachy nawet znalazły miejsce na półce z grami. Jednak dla Młodego chęć zwyciężenia przeciwnika i wygrania gry jest warta każdej ceny. Stara się zwyciężyć różnymi środkami, z oszustwami włącznie. My się porobić nie damy - próby oszustwa są szybko ukrócone. Jednak w przedszkolu próbuje jeszcze swoich sił w trudnej sztuce mataczenia i kombinowania. Ostatnia z nich, mająca miejsce na turnieju warcabów, skończyła się dość przykro - został wykluczony z rozgrywek ze względu na oszustwa. Tłumaczę, że gra się dla przyjemności, że najważniejsze jest wspólne spędzanie czasu, że los lubi się odwracać, ale strasznie opornie to idzie.
Młody postanowił podejść do sprawy inaczej. Od kilku dni non stop gra w różne gry ze swoim wymyślonym przyjacielem Tomkiem. Dyskutuje z nim, wymienia się uwagami. Dziś po raz pierwszy obserwowałam taką rozgrywkę szachową. Śmiechu miałam co nie miara. Te komentarze: "Mamo poczekaj, Tomek się musi skupić", "O nie, co on zrobił, wystawił mi się" i  śmieje się na całego.
Jednak decydującym momentem było, gdy wygrywając stwierdził : "Mamo nie przejmuj się, że Tomek przegrywa. On tak bardzo lubi przegrywać...". I wyższość przyjaciela wyimaginowanego nad rzeczywistym się wydała. On po prostu jest miłośnikiem przegrywania ;)
Chciałam namówić Młodego, żeby Tomka zwizualizował chociaż na rysunku, ale się nie udało. Może następnym razem.

wtorek, 19 czerwca 2012

Powiększenie rodziny :)


No i stało się - Miodowa Rodzina się powiększyła. Od soboty, 16 czerwca, mieszka z nami urocze szczenię grzywacza chińskiego, pies o zaszczytnym imieniu Matrix.
Miało nie być psa, miało nie być nowych obowiązków, miałam odetchnąć i nacieszyć się wolnością po odchowaniu syna, ale przypadek sprawił, że pojawił się on. Sama nie zdecydowałabym się na szczeniaka i mimo szybkiej i pozornie nieprzemyślanej decyzji wiem, w co się wpakowałam. 
Mama nareszcie zdecydowała się na psiaka, a jak pojechałam oglądać szczenięta dla niej przepadłam... W związku z tym zmiana decyzji - poszukiwanie miotu, z którego można będzie wziąć rodzeństwo. Tak oto stałam się właścicielką grzywacza. Fakt, że wakacje za kilka dni, będzie czas na przeszkolenie i zaopiekowanie się zwierzęciem, mój rozbudzający się instynkt w kierunku opieki nad jakimś maleństwem i jakaś taka potrzeba posiadania psa, wzięły górę nad wcześniej zaplanowanym porządkiem życia.
Póki co jest dobrze - Matrix przesypia większą część czasu, ale ja już chciałabym móc go zabrać na spacer. Czekamy na szczepienie, a po nim się zacznie - poranne wychodzenie, szaleństwa w lasach i na łąkach.
Cieszę się, ale trochę się boję. Pokochałam go, jest słodki i uroczy, traktuję go już jak członka rodziny, ale ta odpowiedzialność na kilka lat bywa chwilami przerażająca.
No cóż, z dzieckiem chyba było trudniej... a jakoś się udało :)

Wyznacznik miłości

Dzień Dziecka jak wiadomo jest po to, żeby obdarować bliskie nam Dziecię prezentem. W tym roku poszliśmy trochę na przekór. Syn obchodzi urodziny 2 czerwca, w dodatku imieniny też obchodzi w czerwcu. Miesiąc przyjemności :) W tym roku nie było imprezy, gości, tortów zaplanowanych wcześniej. Prezentem na Dzień Dziecka miało być otwarcie skarbonki, którą od dobrego pół roku uzupełnialiśmy dość regularnie. W ramach obchodów urodzin Dzieć miał pójść do sklepu i zakupić wymarzone klocki. Umówiliśmy się, Młody wybierał z katalogów, szukał, porównywał ceny i zawartość zestawów, planował.
Ale Matka nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała tego Święta na zrobienie Dzieciowi niespodzianki. Nie spodziewał się zupełnie, że coś dostanie, więc radość była podwójna. Zaopatrzona w koszulkę reprezentacji Polski z orłem na piersi i pudełko znanych kokosowych kuleczek pojechałam odebrać syna z przedszkola. Bardzo dużo mówił o tym, co dostali koledzy i koleżanki z okazji Święta, a jednocześnie dodał:
"Mamo jak Ty miałaś święto to JA, JA SAM (!), kupiłem Ci Rafaello. Tato mi troche pomógł, ale Ty też powinnaś mi kupić Rafaello"
Myślałam, że pękne ze śmiechu - ta powaga w głosie, ten ton...
Podjechaliśmy do męża do pracy i wręczyliśmy mu prezent z życzeniami wszystkiego najpiękniejszego. Młody zaskoczony totalnie, odpakował koszulkę, pooglądał, schował. Otworzył Rafaello, zjadł kulkę po czym rzekł z pewną dozą zamyślenia:
"Mamo ty mnie chyba naprawdę mocno kochasz"...
No cóż... Kocham... ;)

Z dumą powiedział...

Po ostatniej wizycie w gospodarstwie agroturystycznym syn opowiada co widział i jak się bawił. Fascynująca opowieść została przez mnie przerwana wybuchem śmiechu, który nastąpił po tej oto wypowiedzi:
"Mamo widziałem tam różne zwierzęta, konie, kurczaki, dzika, macicę i ich dzieciątka!"
Wyobraźnia poniosła mnie dość daleko... :)

Pierwszy ;)

Witaj!
Jestem szczęśliwą posiadaczką sześcioletniego syna, siedmiotygodniowego szczeniaka oraz męża. Ponieważ syn to bystry facet i co rusz rozwala mnie różnymi sytuacjami i powiedzonkami, a życie z nim to jedna wielka przygoda, postanowiłam to uwiecznić w przestrzeni wirtualnej :)
Miłego czytania!